piątek, 7 marca 2014

Kredyt studencki



Dzisiaj zapraszam do pierwszego z serii artykułów omawiających źródła wpływów.
Pozyskiwanie pieniędzy jest w oszczędzaniu sprawą kluczową – coś przecież musimy oszczędzać, prawda? :) Aby zaś zacząć myśleć o inwestowaniu, najpierw trzeba zgromadzić kapitał który pozwoli nam na jakieś sensowne ruchy w tej dziedzinie.
Kredyt studencki jest dobrze znaną mi formą kredytu. Tym, których na słowo „kredyt” przechodzą ciarki a jego widok na blogu kogoś kto dąży do wolności finansowej budzi uśmiech politowania od razu pragnę powiedzieć: to nie tak jak myślicie.



Kwestia pierwsza i najważniejsza: oprocentowanie.

Oprocentowanie kredytu studenckiego jest na – umówmy się – śmiesznym poziomie. RRSO kręci się w okolicach 1%. Umieszczając te pieniądze na prostym koncie oszczędnościowym już wychodzimy na plus.


Kwota – ile otrzymujemy pieniędzy?

Zakładając, że nasze studia trwają 5 lat: kwota jaką otrzymamy wynosi 30 tysięcy złotych. W każdym razie: 3 tysiące na jeden semestr.
Lekko podsumowując – otrzymujemy finalnie 30 tysięcy złotych oprocentowanie na ok. 1% rocznie na nawet 17 lat! Zaskoczeni? Śpieszę z tłumaczeniem.

Jak to wygląda w praktyce?

Kredyt ten otrzymuje się w ratach wysokości 600 złotych wypłacanych co miesiąc w czasie trwania roku akademickiego (od października do czerwca). Okres spłaty wynosi dwa razy więcej niż okres pobierania rat – czyli jeśli pobieramy kredyt przez 5 lat to będziemy spłacać go 10 lat (w uproszczeniu: 300 złotych miesięcznie). Do tego jest dwuletni okres karencji – po prostu przez 2 lata po ukończeniu studiów nic nie dostajemy i nic nie spłacamy. W podanych 17 latach jest lekka manipulacja (ale tylko lekka :)), ale policzmy: 5 lat pobierania kredytu + 2 lata karencji + 10 lat spłacania = 17 lat. W praktyce jest to tak, że na te 17 lat mamy tylko ok. 300 złotych, potem sukcesywnie schodzimy aż do ostatnich 300 złotych, które mamy do dyspozycji przez 2 lata – to i tak świetny wynik! Pozwoliłem sobie pominąć odsetki bo są to mało istotne sumy.

Gdy krótko po rozpoczęciu studiów dowiedziałem się o tym wszystkim co wyżej wymienione, stwierdziłem, że „nie mogę nie mieć” tego kredytu. Tak naprawdę od tego zacząłem oszczędzanie. Z czasem doszły do tego inne formy, ale raty kredytu wciąż stanowią solidną część moich miesięcznych wpływów. Oczywiście te pieniądze będzie trzeba oddać, ale to co na siebie zapracują to już zostaje u mnie :). A cały czas dążę do tego aby pracowały ciężko.

Wiem, że kredyt studencki dotyczy raczej wąskiej grupy (bo jak z samej nazwy wynika – trzeba być studentem) ale jeśli ktoś zastanawia się lub nawet nie słyszał o takiej formie kredytu – stanowczo polecam. Oczywiście wzięcie tych pieniędzy tylko po to żeby wydać je w galerii handlowej... nie jest zbyt mądrym rozwiązaniem, w takim przypadku może jednak lepiej sobie odpuścić bo jest to start w dorosłe życie z pokaźnym długiem. Ja osobiście nie wydałem z otrzymanego do tej pory kredytu ani złotówki – pracują na oprocentowanych instrumentach o których będę jeszcze pisać.

Na dzisiaj to wszystko. Jeśli podoba (lub nie podoba) Ci się ten artykuł – proszę napisz o tym w komentarzu. Chcę postawić duży nacisk na kontakt z czytelnikami, w końcu ten blog prowadzę dla Was :). Jeśli chcesz się dowiedzieć jak wygląda sprawa kredytu studenckiego pod względem formalności lub czegokolwiek innego – śmiało pytaj, chętnie pomogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz